Zakopane, hej!
"Świat wartości w górach jest prosty i przejrzysty dla każdego. Ale jest to absolut piękna i estetycznych doznań. Nie chcesz, nie jedziesz. Nie jedziesz, nie widzisz. Nie widzisz, nie przeżywasz. Wybór należy do ciebie."
– Piotr Pustelnik
Mój tegoroczny urlop zdecydowanie był górski. W ciągu dwóch tygodni musnęłam lekko Beskid Śląski, zajrzałam w Sudety i zobaczyłam Tatry. I o Tatrach, a konkretnie o Zakopanem jest ten wpis. Wiele osób dziwi się, gdy mówię, że dopiero drugi raz w życiu byłam w Zakopanem, a oczy ich robią się jeszcze większe, gdy oznajmiam, że nie byłam na Krupówkach. Ale to chyba dobrze o mnie świadczy, co?
Dzień I – 18,5 km
Tegoroczny pobyt w Zakopanem dla mnie i Marty rozpoczął się w poniedziałek. Ze względu na korki i remonty dróg dotarłyśmy na miejsce sporo po południu, z dwugodzinnym opóźnieniem. Ukształtowało to na nasze plany, bo schodzić z gór w całkowitych ciemnościach i w towarzystwie niedźwiedzi to raczej słabo Zdecydowałyśmy się więc na Nosal (1206 m n.p.m.), a wędrówkę rozpoczęłyśmy z ulicy Bulwary Słowackiego. Pogoda była piękna, droga taka jak lubię (tzn. skały, a nie żmudny żwirek), przyroda zachwycała na każdym kroku, no i widoki. Czego chcieć więcej?
czy te korzenie nie przypominają Davy'ego Jonesa z Piratów z Karaibów?
Nosal. Widok z Kuźnic.
człowiek i drewno.
widok z Wielkiego Kopieńca
|
szczyt Wielkiego Kopieńca
|
nie-do-o-pi-sa-nia. |
a stamtąd pod Wielką Krokiew, bo to przecież niemożliwe, żebym nie odwiedziła skoczni narciarskiej. Nie odmówiłam sobie wjechania na górę (bilet: 12 zł), jednak nie do końca jestem usatysfakcjonowana. Bo zobaczyć skocznię w remoncie, całkowicie rozkopaną, bez belki i torów najazdowych to smutny widok.
tutaj powinna być belka, na której siada skoczek... |
...i po torach najazdowych rusza w dół, by po idealnym wybiciu i długim locie... |
wylądować tutaj, gdzie teraz stoją koparki... |
tylko domki w wiosce skoczków stoją tam, gdzie powinny. |
Dzień III: 22 km
Znowu obudziła nas pogoda, jednak tym razem było to słońce. Skorzystałyśmy więc z tego urodzaju pogody (co za słowa ) i ruszyłyśmy na Kasprowy Wierch. Okoliczności przyrody znów były zachwycające. Głazy, mchy – cuda.
I chyba nigdy nie cieszyłam się z widoku tłumu ludzi, jak właśnie wtedy, gdy doszłyśmy do Murowańca na Hali Gąsienicowej i miałam świadomość, że nie będę jedynym potencjalnym pokarmem dla wygłodniałej niedźwiedziej rodziny
Gdy znalazłyśmy się wreszcie na drodze właściwej na Kasprowy Wierch i dotarły do mnie te widoki, to piękno, te wszystkie cudowności... Nie znam takich słów, żeby tak poetycko opisać idealność tych gór, więc może tu skończę.
Beskid.
Góry to super sprawa, więc jeżeli ktoś będzie jechał i szukał towarzystwa, to polecam się